Pogoda rowerowo pozytywna więc wyruszyłem na mały, samotny sprincik ;) Na Matysówkę od strony Słociny za hacjendą nawrót i w dół zjazdem, który pokazał mi (nam) Jacek. Później przez Zalesie i bulwary do domu.
Coniedzielna wycieczka z wyjątkowo dużą liczbą ludności i piękną, jesienną pogodą ;) Wyruszyliśmy tradycyjnie spod ratusza po 10.00 i skierowaliśmy się na Boguchwałę (tu spotkanie z trzema sarenkami). Za Boguchwałą a konkretniej zaraz przed skrętem na Lubenię odbiliśmy w prawo gdzie czyhała na nas bardzo stroma serpentynka ;) Wydarliśmy na samą górę i rozpaliliśmy ognicho (Jacek zakupił wszystkim kiełbaski hehe). W między czasie Piotrek zaliczył OTB do rowu ;) Stamtąd super zjazd do Mogielnicy (Piotrek - gleba ...znowu) i znów do Boguchwały na kładkę. Później 'ucieczka' na odcinku Budziwój - Rzeszów i tradycyjnie siedzonko na scenie ;) Na koniec umyliśmy rowerki. Wypad zaliczam do bardzo udanych.
Świetna terenowa trasa z koleinami, 'ekstremalnymi' ;) zjazdami i podjazdami ;P Nie obyło się bez gleb kolegów a zwłaszcza Daniela (jedna dość hardcorowa). Później zapierdzielanie za ciężarówką 55km/h po płaskim i czekanie na resztę z Dominikiem (niestety się nie doczekaliśmy)
Wyruszyliśmy już stałą ekipą spod ratusza. Najpierw pojechaliśmy na Słocinę, a tam czekała nas wspinaczka na Rocha i podjazdy i zjazdy po śliskich liściach w lesie Następnie podjazdem asfaltowym, a później błotnym ruszyliśmy na Magdalenkę na krótki odpoczynek. Stamtąd czerwonym szlakiem przez Honie mijając po drodze trzy sarenki :) Następna była Łachówka-Handzlówka i polny zjazd do Zabratówki. Asfaltem pognaliśmy przez Skalnicę do Borówek, a następnie do Kielnarowej Kolejny był podjazd Matysówkę i szalony zjazd terenem na Zalesie/Rzeszów.