Dolomity 2010 - PASSO STELVIO
Sobota, 28 sierpnia 2010
· Komentarze(1)
Kategoria Dolomity 2010
I oto nadszedł dzień, w którym mieliśmy zrealizować cel naszej wyprawy. Pobudka nie przysporzyła nam optymizmu – lało jak z cebra i było zimno. Czekaliśmy w apartamencie a chmury pędziły jak szalone serwując nam na przemian ulewę i słońce. Nawet w pewnym momencie wahaliśmy się czy jest w ogóle sens wyjeżdżać kiedy na termometrach 14 stopni i leje. No ale w końcu nie po to jechaliśmy tak daleko od domu, żeby teraz sobie odpuścić. Kiedy się na dłuższą chwilę wypogodziło, zapakowaliśmy się to Vita i ruszyliśmy do Prato gdzie parkingi były pełne od samochodów bikerów z całej Europy. W samym Prato temperatura wynosiła 16 stopni Celsjusza i o dziwo nie padało, jednak złowrogie chmury zbliżały się w naszą stronę nieubłaganie. Stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać i ruszyliśmy od razu pod górę – i to jaką, była 11:53. Czekało nas:
25KM PODJAZDU
1800M PRZEWYŻSZENIA
48 ZAKRĘTÓW
i średnie nachylenie na poziomie 7,5%
Jako, że był to Bike Day, droga była wyłączona z ruchu samochodowo – motocyklowego, to też bikerów było ogromnie dużo. Z każdym kilometrem również spadała temperatura aby na szczycie przełęczy sięgnąć, a raczej spaść do 6 stopni Celsjusza. Od początku jechaliśmy w trzech grupach – tak, żeby każdemu tempo pasowało. Lary oczywiście cały podjazd poszedł z blatu a my z Piotrusiem śmigaliśmy sobie niezbyt szybko aczkolwiek dostatecznie szybko by zdołało nas wyprzedzić jedynie 3 osoby, podczas gdy sami wyprzedziliśmy kilka setek. Po kilku kilometrach od startu złapała nas ulewa i kiedy wszyscy zjechali i pochowali się pod przeróżnymi daszkami, my we dwójkę twardo realizowaliśmy swój zamiar wyjechania na górę bez przerwy. Zdarzało się, że jechaliśmy we mgle która ograniczała widoczność do kilku metrów, zimno było niemiłosiernie ale jazda dostatecznie nas ogrzewała (gorzej było z powrotem). Na górze zameldowaliśmy się po 2,5 godziny ze średnią prędkością ponad 11 km/h i 30min po Larym który dzięki swojemu blatowi o dziwo uniknął deszczu. Na górze usiedliśmy w knajpie, żeby się trochę ogrzać żeby po około godzinie ruszyć z powrotem w dół. Zimno było przestrasznie ale innego wyjścia nie było. Zjazd pewnie byłby dużo przyjemniejszy gdyby nie temperatura. Widoki za to były po prostu niesamowite i umilały nam podróż w obie strony. Kilka zdjęć:
Jeden z postojów z ciepłym piciem po drodze.
Ja z Piotrkiem byliśmy gdzieś w tej chmurze kiedy Piekieł robił to zdjęcie
Pogoda jak widać szybko się zmieniała
Na serpentynie
2 do końca
Na szczycie przełęczy
Czas na zjazd
Podjazd
Zjazd
Zachęcam również do oglądnięcia zdjęć organizatora: KLIK
25KM PODJAZDU
1800M PRZEWYŻSZENIA
48 ZAKRĘTÓW
i średnie nachylenie na poziomie 7,5%
Jako, że był to Bike Day, droga była wyłączona z ruchu samochodowo – motocyklowego, to też bikerów było ogromnie dużo. Z każdym kilometrem również spadała temperatura aby na szczycie przełęczy sięgnąć, a raczej spaść do 6 stopni Celsjusza. Od początku jechaliśmy w trzech grupach – tak, żeby każdemu tempo pasowało. Lary oczywiście cały podjazd poszedł z blatu a my z Piotrusiem śmigaliśmy sobie niezbyt szybko aczkolwiek dostatecznie szybko by zdołało nas wyprzedzić jedynie 3 osoby, podczas gdy sami wyprzedziliśmy kilka setek. Po kilku kilometrach od startu złapała nas ulewa i kiedy wszyscy zjechali i pochowali się pod przeróżnymi daszkami, my we dwójkę twardo realizowaliśmy swój zamiar wyjechania na górę bez przerwy. Zdarzało się, że jechaliśmy we mgle która ograniczała widoczność do kilku metrów, zimno było niemiłosiernie ale jazda dostatecznie nas ogrzewała (gorzej było z powrotem). Na górze zameldowaliśmy się po 2,5 godziny ze średnią prędkością ponad 11 km/h i 30min po Larym który dzięki swojemu blatowi o dziwo uniknął deszczu. Na górze usiedliśmy w knajpie, żeby się trochę ogrzać żeby po około godzinie ruszyć z powrotem w dół. Zimno było przestrasznie ale innego wyjścia nie było. Zjazd pewnie byłby dużo przyjemniejszy gdyby nie temperatura. Widoki za to były po prostu niesamowite i umilały nam podróż w obie strony. Kilka zdjęć:
Jeden z postojów z ciepłym piciem po drodze.
Ja z Piotrkiem byliśmy gdzieś w tej chmurze kiedy Piekieł robił to zdjęcie
Pogoda jak widać szybko się zmieniała
Na serpentynie
2 do końca
Na szczycie przełęczy
Czas na zjazd
Podjazd
Zjazd
Zachęcam również do oglądnięcia zdjęć organizatora: KLIK