Było bardzo dobrze! Jestem z siebie zadowolony i cieszę się, bo widać stopniowy wzrost formy. Tym razem w przeciwieństwie do Przemyśla, nic mnie nie bolało i jechałem zdecydowanie bardziej żwawo co napawa optymizmem na... wrześniową Skandię :) Ale od początku: Start mieliśmy o 14:30 więc stosunkowo późno. Rano pojechałem jeszcze autem do Jeleniej Góry po Wojtusia, Asie i Michała, wróciliśmy do Przesieki i zaczęliśmy przygotowania. Ostatecznie skończyło się na objeździe tylko części trasy i pokręceniu się w okolicach startu. W międzyczasie startująca wcześniej
Kinga wywalczyła 1 miejsce w swojej kategorii.
Start elity i orlika mężczyzn odbył się kilkaset metrów wcześniej i trochę niżej niż kobiet - na asfalcie przed stokiem - killerem. Wszystko ruszyło żwawo, ja troszkę skopałem start i musiałem później odrabiać pozycje.
Moim głównym celem było utrzymanie się, bądź wyprzedzenie kolegów z drużyny
Elektra Rzeszów Team, bo wiedziałem, że było mnie na to stać a nie udało mi się tego udowodnić w Przemyślu. Pierwsze kółko zaczęło się, jak już wspomniałem, nie najlepiej -
Kamil i Wojtuś byli przede mną jednak na zjazdach zbliżałem się do nich coraz bardziej. Na słynnych telewizorach minąłem Kamila i kilku innych zawodników, którzy znosili rowery (jak się później okazało Kamil zaliczył spektakularne OTB).
Później na długim w miarę płaskim, ale jednak, zjeździe doszedłem Wojtka i trzymałem mu koło aż do krótkiego podjazdu przed wjazdem na teren wyciągu, gdzie go wyprzedziłem i wpadłem na 2 pętlę przed nim. Na podjeździe wyciągiem znów mnie jednak wyprzedził i znów całą pętlę trzymałem mu się koła oszczędzając siły i nie atakując, a na ostatnim podjeździe ponownie go wyprzedziłem i wpadłem na trzecią pętlę przed nim.
Trzecią pętlę zdecydowaliśmy się współpracować i zachować siły na ostatnią, gdyż mieliśmy w zasięgu wzroku 2 zawodników przed nami jednak na 2 podjeździe uślizgnęło mi koło na kamieniu i musiałem się wypiąć co poskutkowało skurczem w obie łydki i 30sek straty na rozprostowanie bolących nóg. Wojtuś mi odjechał a ja cierpiąc próbowałem go gonić. Na dobrą sprawę nogi przestały mnie boleć dopiero w okolicach telewizorów, gdzie wyprzedzili nas zawodnicy z elity - było więc już raczej pewne, że nie wpuszczą nas na 4 kółko.
Ostatecznie straciłem do Wojtka niecałą minutę i zająłem 25 miejsce open. Kamil przyjechał kilka minut za nami a
Łukasz zajął bardzo dobre 12 miejsce. Gratulacje!