Na wstępie dzięki ekipie za jazdę. Warto było z dalekiej Łodzi przyjeżdżać i udać się do Piwnicznej. Trasa rozpoczynała się pod jednym z tamtejszych hoteli. Przyjeżdżamy jako pierwsi z Rav'em, Kamikazem i Pawłem. Uśmiechy na twarzach dopisują. Kamera nagrała już trochę materiału. Rafał wyraźnie czerpał radość z najeżdżania kołami samochodu na chropowatą farbę na drodze. Po wyjściu dość długo rozkminiamy jak się ubrać. Jest zaskakująco ciepło - słoneczko pięknie przygrzewa. Po parunastu minutach przyjeżdża reszta ekipy. Ogarniamy się do końca i ruszamy.
Na początku asfalt, później płyty aż w końcu prawdziwy, górski teren. Droga pnie się cały czas w górę. W pewnym momencie kapnąłem się, że jedziemy dokładnie tym samym szlakiem co w 2010r z Piotrusiem tyle, że w odwrotną stronę. Zjazd z Radziejowej był wtedy niezły. Teraz robi na mnie wrażenie podjazd. (celowo użyłem słowa podjazd bo Kamikaze podjechał na Radziejową w całości) Pogoda jest piękna - widok na Tatry idealny.
Słońce przebija się przez jesienne barwy liści. Ciężko opisać słowami przyjemność z jazdy jaka towarzyszyła nam tego dnia. Na Radziejowej po przejściu przez krzaczory i osobliwej wymianie zdań chłopaków - "drwali" spotykamy trzech bikerów. Jedziemy razem kawałek i rozłączamy się. Zjazd z Radziejowej - mega! Najpierw na techniczkę a później 8km szutrówki w pięknych okolicznościach przyrody. Na dole, po zjeździe zatrzymujemy się u miłej pani przed Jaworkami na uzupełnienie bidonów i takie tam dziwne rzeczy :)
Jaworki, Biała Woda (rezerwat bardzo mi się spodobał - ścieżka z brodami jest super) i ścianka w kierunku Przełęczy Rozdziela. Tutaj niestety rozstajemy się z Rafałem. Dalej trochę męka. O dziwo podjeżdżam cały podjazd od przełęczy. Wbijamy się na pasmo Małych Pienin i lecimy po nieco większych hopkach. Jest trochę więcej błota niż wcześniej. Zdarzają się uślizgi a Piekieł łapie matę. Na szczęście nic poważnego.
Wszyscy zaczynają głodnieć, wody znów zaczyna brakować. Robi się coraz chłodniej. Pod Wysoką u progu wąwozu Homole dość długo dyskutujemy czy jechać dalej granią czy wracać przez rzeczone Homole. Teraz mogę stwierdzić: Na szczęście się nie poddaliśmy. (choć muszę się przyznać, że byłem już tak podjechany, że wtedy akurat wolałem zjeżdżać już w dół) A to "na szczęście" wzięło się z super fajnego zjazdu na którym lecieliśmy około 6 dyszek i wzbudzaliśmy zaciekawienie (hehe) wśród turystów. Zaraz po nim Kamikaze urywa łańcuch po raz trzeci. Chyba o wcześniejszych dwóch razach nie wspominałem... W końcu docieramy do Palenicy. Jest cola, jest woda - jesteśmy uratowani. Mi po coli dodało 100 do mocy. Zjeżdżamy w dół stokiem narciarskim po mokrej trawie i śliskich kamieniach. W połączeniu z mezcalem - średni zestaw.
Asfalt, Szczawnica, znów Jaworki i Biała Woda. Tym razem lekka modyfikacja trasy nastąpiła podczas podjazdu na Przełęcz Rozdziela. Z przełęczy tym razem w lewo w stronę Piwnicznej. Bardzo fajny szlak - znów ten sam który jechałem z Piotrusiem w odwrotną stronę. Dojeżdżamy do samochodów i koniec. Jesteśmy ujechani ale każdy z bananem na twarzy :)
Zapraszam jeszcze na film, jaki udało mi się zmontować:
Jazda ciut większą ekipą. Na wczorajszej imprezie ustaliliśmy, że jedziemy sobie na szosę w szerszym gronie. Trasy w nie znałem do końca bo wciąż okoliczne drogi są dla mnie dość obce. Jeśli chodzi o pogodę - z rana mokry asfalt odstraszał jednak z godziny na godzinę było coraz lepiej. Złota polska jesień :)
Ustawka o 19 pod zaporą. Zebrało się sporo osób. Cel: Grochowiczna i ognicho na zakończenie sezonu. Pogadaliśmy, pojedliśmy (dzięki acek za kiełbę) i wróciliśmy. Bardzo przyjemnie powspominać dawne czasy hehe :)