Z Piekłem, jako że jest to dzień przed maratonem, pojechaliśmy dziś Przez planty, na kładkę i szutrami w Budziwoju. Zupełnie lajtowo, pokręcić tylko i sprawdzić czy rower działa.
Start z 10 sektora... Masakra, na przeciskaniu się przez gąszcz wycieczkowiczów straciłem masę czasu. Nawet dostałem opierdziel, że jak się chcę ścigać, to mam na wyścig pokoju jechać... Po prostu niektórzy ludzie mają chyba złe informacje co to takiego maraton rowerowy i nie wiedzą, że można się tam wyprzedzać. Na przekopach tworzyły się "kolejki" a jak w nich nie stałeś, to dostawałeś opierdziel że jest kolejka i trzeba stać i czekać. Niektórzy ubolewali, że w buty im się błoto napcha. Wyśmienicie po prostu. Wynik słaaaby... Trasa zaskoczyła mnie pozytywnie. Było kilka singli i zajazdów na techniczkę.
Wyjazd z pokaźną grupą zorganizowany przez nasze stowarzyszenie. Tempo wycieczkowe - bo takie było zakładane :) Trasa to Rzeszów/Słocina - Chmielnik - Kielnarowa - Tyczyn - Czerwonki - Przylasek
Wczoraj Lary napisał do mnie, że śmigamy szosą o 9 spod jego warsztatu. Popatrzyłem na prognozę pogody i zwątpiłem w to, że pojedziemy. Rano nie mogłem się zwlec z łóżka co spowodowało 5-min. spóźnienia a ciemne chmury nadchodziły od strony Miłocina. Zadzwoniłem więc żeby się upewnić czy jedziemy i pojechaliśmy. O dziwo NIE PADAŁO, choć meteo.pl pokazywało, że cały dzień ma lać... Mało tego - jest 12:00 jak to piszę i nadal nie pada... Kontynuując: Pojechaliśmy więc (po chwili zastanowienia i stwierdzeniu ze wszystkim jest obojętne gdzie jedziemy) na przylasek, później do Lubenii i na podjazd "giro" (polar pokazał 15% nachylenia) a Lary na szczycie złapał kapcia. Po drodze nie obyło się od dyskusji o ALE URWAŁ czy motorniczym na urlopie ale i tak najlepszy był tekst Ślepego: "Ja sprawdzałem dziś pogodę w telewizji cyfrowej na moim analogowym tunerze. Włączam a tu nie ma pogody." No i że Klaudia Carlos jest córką Santany skoro ma tak samo na imię :D Dalsza trasa - Giro -> Połomia -> Siedliska -> Rzeszów.
Start o 10 spod Larego. Stawiło się kilka osób. Główny cel to luźna jazda i tak też było ;) Pojechaliśmy na Słocine i pokręciliśmy się w lesie na Matysówce. Niestety rowerek dziś ucierpiał podczas zjazdu z wyciągu...
Takie piękne tereny tu mamy ;)
Wojciech świruje pawiana DOSŁOWNIE
Defekt
i nagroda:
A Rowerzy stali
I na koniec: Włochaty dziś nawoływał sarenki w lesie bo mu spłoszyliśmy... [youtube]
A dziś przyszła kolej na zmianę bajka. Czerpiąc inspiracje z komentarza de5troy3ra na blogu Seby umówiłem się z Magdą na 10:30 pod pomnikiem. Pojechaliśmy w stronę Kielanówki później na Boguchwałę, Budziwój, przylasek, Tyczyn i Matysówkę. Jechało się bardzo przyjemnie ale rower po roku stania nie dość że był okurzony to jeszcze średnio wyregulowany co mnie trochę denerwowało... W lesie koło serpentynki spotkało nas niemiłe zaskoczenie... Ktoś postawił siatkę zabierając jednocześnie jeden z lepszych kawałków lasu w okolicy no i połączenie z serpentynką! Oto to miejsce (to tam gdzie gleba Fifula):