Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigi/Maratony

Dystans całkowity:847.32 km (w terenie 531.22 km; 62.69%)
Czas w ruchu:42:16
Średnia prędkość:20.05 km/h
Maksymalna prędkość:56.60 km/h
Suma podjazdów:1515 m
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:179 (90 %)
Suma kalorii:644 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:47.07 km i 2h 20m
Więcej statystyk

Cyklokarpaty Komańcza

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
721 dni minęło od mojego ostatniego startu w Cyklokarpatach… Kawał czasu! W Komańczy natomiast ostatnio startowałem w 2009r. Ostatnimi laty chyba odechciało mi się ścigania ale jako, że z Komańczy zawsze przywoziłem dobre wspomnienia – postanowiłem, że pojadę i wystartuje w tym roku.

Na miejsce dojeżdżam z ekipą Maxisport MTB Team. Spotykam wiele znajomych twarzy, niektórych nie widziałem dłuższą chwilę. Czuje się dobrze, jest ciepło – nawet bardzo, bo około 28 stopni w cieniu już pół godziny przed startem. Taka temperatura nie do końca mi odpowiada ale staram się tym nie przejmować. Nie przyjechałem tu na walkę bo po pierwsze nie wiem na co mnie stać w porównaniu do innych (pierwszy start w tym sezonie) a po drugie MTB w tym roku jest małym odsetkiem całości mojej jazdy. Jakieś tam swoje małe cele oczywiście mam ale czy jestem w stanie je zrealizować okaże się dopiero podczas wyścigu.

Start punktualnie o 11 i na początek asfalt. Mijam Włochatke na zakręcie i utrzymuję się w drugiej grupie razem z Piekłem. Przede mną jedzie Kona ale wiem, że gość mocniejszy to nie próbuję go ścigać. Wojtusia nigdzie nie widzę, więc musi być z przodu. Wjeżdżamy w teren i zaczynam wyprzedzać. Po pierwszym podjeździe sytuacja się już klaruje na tyle, że wszyscy jadą równo. Na drugim podjeździe wyprzedzam jeszcze dwie osoby i dochodzę Wojtusia i jednego zawodnika. Wojtuś go wyprzedza przed zjazdem, mi się nie udaje. Jadę za nim i widzę jak zalicza spektakularne, lotnicze OTB. Sam na śliskim błocie i Mezcalach ślizgam się w lesie na płytkiej warstwie błota. Wojtek odjeżdża a ja jadę przez chwilę sam. Doskakuję do dwóch zawodników a Wojtek z jeszcze jednym jedzie z 10m przed nami. W końcu łączymy się w jedną grupę i każdy po kolei nakręca tempo. Po drodze łykami jeszcze dwóch zawodników i w sumie w bodajże 7 - osobowej grupie zaczynamy podjazd na Przełęcz Żebrak. Tempo idzie mocne. Chcę się utrzymać w grupie. Czuje, że jest rezerwa mocy ale nie atakuję – podjazd jest długi a po Żebraku jest jeszcze singiel na Chryszczatą. Procenty nachylenia rosną, grupa się trzyma, nikt nie odpada a każda próba ataku jest kasowana. Moja taktyka się sprawdza i na singla wjeżdżam pierwszy. Na Chryszczatą jadę sam. Od czasu do czasu miga mi czerwony strój, jak się później okazało - Janusza, do którego dojechałem później na zjeździe. Tam doszedł i wyprzedził nas też jeden z moich współtowarzyszy z grupki z podjazdu. Sam zjazd natomiast jest godny mistrzów. Trudny technicznie i długi. Jest też parę krótkich podjazdów, które dają odpocząć rękom. Wyjeżdżamy z lasu i zaczyna się szeroka szutrówka. Janusz odjeżdża a mnie powoli zaczyna łapać kryzys. Jadę sam - nie ma się za kogo schować i nie ma z kim współpracować. Z przodu widzę trzech zawodników ale nie udaje mi się ich doścignąć. Przejeżdżam przez dwa brody i ciągnę nadal sam. Sił coraz mniej a czekają mnie jeszcze dwa krótkie podjazdy. Pierwszy idzie mega słabo, drugi trochę lepiej. Cały czas jadę sam. Nikogo z tyłu i nikogo z przodu. Nie wiem na jakiej jestem pozycji ale nie poddaję się. Końcówka jest mi znana. Jedno strome podejście a później już tylko w dół do mety. Wjeżdżam minutę za Januszem. Mogę odetchnąć. Koniec.

Trasa dała mi w kość – zwłaszcza końcówka samemu. Pozycja jak się później okazało jest dobra:
10 w M2 i 23 OPEN

Jestem mega zadowolony. Jechało mi się dobrze i wiele więcej nie byłbym w stanie tego wyścigu wycisnąć. Narzekać mogę natomiast na ból pleców który od czasu do czasu mi dokuczał – nie wiem czemu.

Jak zwykle wielkie pochwały dla organizatorów z Komańczy!

P.S. Pulsometru nie brałem bo to za dużo informacji dla głowy :)

Jest i pierwsza fota © misiek


Przejazd przez Osławę © misiek


Przejazd przez Osławę 2 © misiek

AMP Wyścig główny

Niedziela, 22 maja 2011 · Komentarze(0)
Również słabo... Ale przy takiej ilości jazdy (bo treningami mojego rowerowania nazwać nie można) nie ma tragedii.

Na trasie AMP © misiek


Podziękowania dla całej ekipy za super wypad! A koksom gratuluję wyniku! :)

Powrót pierwszą klasą © misiek

AMP Chełm - wyścig główny

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(0)
Zaczęło się OK - startowałem z 2/3 stawki i już na początku wyprzedziłem sporo ludzi po trawie (ach ten epic). Później oczywiście trasa się zakorkowała bo była źle poprowadzona, więc było chwilę stania i spaceru a później już wjazd na rundę. Jechało mi się dobrze, pierwsze kółko raczej ja wyprzedzałem niż mnie. Na drugie okrążenie wjechałem za Kamilem który wyprzedził mnie na agrafce przed metą ale zawziąłem się i nie straciłem go przez całe kółko z oczu. W międzyczasie tasowaliśmy się z Bartkiem - to ja jego to on mnie. Jechało mi się coraz gorzej - opadałem z sił aż w końcu na nawrocie przy redukcji łańcuch szlag trafił.



AZS MTB Cup #2 Przesieka

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(4)
Było bardzo dobrze! Jestem z siebie zadowolony i cieszę się, bo widać stopniowy wzrost formy. Tym razem w przeciwieństwie do Przemyśla, nic mnie nie bolało i jechałem zdecydowanie bardziej żwawo co napawa optymizmem na... wrześniową Skandię :) Ale od początku: Start mieliśmy o 14:30 więc stosunkowo późno. Rano pojechałem jeszcze autem do Jeleniej Góry po Wojtusia, Asie i Michała, wróciliśmy do Przesieki i zaczęliśmy przygotowania. Ostatecznie skończyło się na objeździe tylko części trasy i pokręceniu się w okolicach startu. W międzyczasie startująca wcześniej Kinga wywalczyła 1 miejsce w swojej kategorii.



Start elity i orlika mężczyzn odbył się kilkaset metrów wcześniej i trochę niżej niż kobiet - na asfalcie przed stokiem - killerem. Wszystko ruszyło żwawo, ja troszkę skopałem start i musiałem później odrabiać pozycje.

Moim głównym celem było utrzymanie się, bądź wyprzedzenie kolegów z drużyny Elektra Rzeszów Team, bo wiedziałem, że było mnie na to stać a nie udało mi się tego udowodnić w Przemyślu. Pierwsze kółko zaczęło się, jak już wspomniałem, nie najlepiej - Kamil i Wojtuś byli przede mną jednak na zjazdach zbliżałem się do nich coraz bardziej. Na słynnych telewizorach minąłem Kamila i kilku innych zawodników, którzy znosili rowery (jak się później okazało Kamil zaliczył spektakularne OTB).

Później na długim w miarę płaskim, ale jednak, zjeździe doszedłem Wojtka i trzymałem mu koło aż do krótkiego podjazdu przed wjazdem na teren wyciągu, gdzie go wyprzedziłem i wpadłem na 2 pętlę przed nim. Na podjeździe wyciągiem znów mnie jednak wyprzedził i znów całą pętlę trzymałem mu się koła oszczędzając siły i nie atakując, a na ostatnim podjeździe ponownie go wyprzedziłem i wpadłem na trzecią pętlę przed nim.



Trzecią pętlę zdecydowaliśmy się współpracować i zachować siły na ostatnią, gdyż mieliśmy w zasięgu wzroku 2 zawodników przed nami jednak na 2 podjeździe uślizgnęło mi koło na kamieniu i musiałem się wypiąć co poskutkowało skurczem w obie łydki i 30sek straty na rozprostowanie bolących nóg. Wojtuś mi odjechał a ja cierpiąc próbowałem go gonić. Na dobrą sprawę nogi przestały mnie boleć dopiero w okolicach telewizorów, gdzie wyprzedzili nas zawodnicy z elity - było więc już raczej pewne, że nie wpuszczą nas na 4 kółko.

Ostatecznie straciłem do Wojtka niecałą minutę i zająłem 25 miejsce open. Kamil przyjechał kilka minut za nami a Łukasz zajął bardzo dobre 12 miejsce. Gratulacje!

Cyklokarpaty #1 - Twierdza Przemyśl

Sobota, 1 maja 2010 · Komentarze(1)
Oj działo się... Maraton zapowiadał się bardzo fajnie, czekałem na niego od dawna bo zawsze miałem dobre wspomnienia z Przemyśla (2007, 2008). Niestety z tego roku dobre one raczej nie będą. Wyjechaliśmy z Rzeszowa około 7 rano na 2 auta. W Przemyślu byliśmy po niecałej godzinie co oznacza, że jechało się bardzo dobrze :) Na miejscu przywitały nas pustki na parkingu pod stokiem narciarskim, przez co bardzo się zdziwiłem. Zaparkowaliśmy więc bliżej centrum i po złożeniu rowerów wio do biura a tam... LUDZI JAK MRÓWKÓW! Wszyscy czekają w kolejce do zapisów. Mnie na szczęście zapisał Kamil, który był wcześniej, bo zapisywał całą drużynę na raz, przez co nie musiałem stać w kolejce. Elektra Rzeszów Team stawił się niemalże w pełnym składzie i ostatecznie bardzo dobrze wypadł ale o tym później :)



Start przesunął się na 10:30 przez wyżej wspomniane kolejki w biurze. Było to do przewidzenia. Przed startem pokręciliśmy się po okolicy dla rozgrzewki i wróciliśmy w okolice startu, ustawiliśmy się i czekaliśmy na odliczanie którego nie było. W pewnym momencie usłyszałem po prostu START i wszystko zaczęło się toczyć.



Na początku oczywiście trzeba było uważać na dzieci z dystansu hobby które stały na początku peletonu a później podczas jazdy przesuwały się do tyłu. Później wpadliśmy na podjazd który pierwszy raz znalazł się na trasie maratonu. Jechało mi się bardzo dobrze i jak na taką ilość treningu jaką przeprowadziłem w tym roku byłem bardzo zadowolony. Widziałem z przodu czołówkę (na pewno Tomka i Piotrka) Później zjazd zakrętasami do znanego już z wcześniejszych edycji podjazdu z Prałkowic gdzie dalej jechało mi się bardzo dobrze. Później zjazd, asfalt i tu zaczął się dramat. Plecy zaczęły boleć tak strasznie, że pomimo braku jakiegokolwiek zmęczenia odcięło mi prąd. Wyprzedziło mnie z milion zawodników. Z każdą minutą jechało mi się coraz gorzej. Wyprzedził mnie najpierw Kamil, później Miciu, później Włochaty, później jeszcze Grzesiek z HoffmanBike i wielu wielu innych. Wyścig dla mnie się skończył a zaczęła walka o dojazd do mety. Na szczęście udało się ale nie mogłem się schylić nawet 10cm. Ostatecznie przyjechałem w okolicach 40 miejsca co uważam za wynik tragiczny porównując do możliwości. Dziwne, bo na Mazovii tydzień temu nie bolało mnie nic.



Gratulować należy pozostałym koksom od nas z teamu bo pozajmowali bardzo dobre miejsca. Ostatecznie byliśmy drużynowo na 4 pozycji i nie wiele zabrakło do pudła.



Czas się wziąć porządnie za trening bo tak być ze mną nie może, trzeba wrócić do formy z 2008 i cieszyć się z każdego wyścigowego kilometra. Zaczynamy od wtorku!

Hej!

Mazovia Zgierz

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
Start z 10 sektora... Masakra, na przeciskaniu się przez gąszcz wycieczkowiczów straciłem masę czasu. Nawet dostałem opierdziel, że jak się chcę ścigać, to mam na wyścig pokoju jechać... Po prostu niektórzy ludzie mają chyba złe informacje co to takiego maraton rowerowy i nie wiedzą, że można się tam wyprzedzać. Na przekopach tworzyły się "kolejki" a jak w nich nie stałeś, to dostawałeś opierdziel że jest kolejka i trzeba stać i czekać. Niektórzy ubolewali, że w buty im się błoto napcha. Wyśmienicie po prostu. Wynik słaaaby... Trasa zaskoczyła mnie pozytywnie. Było kilka singli i zajazdów na techniczkę.

Jest i pierwsza fotka znaleziona w necie:

Cyklokarpaty #4 - Wierchomla

Niedziela, 22 czerwca 2008 · Komentarze(2)
Cyklokarpaty #4 - Wierchomla

No i jesteśmy na półmetku :) Czwarta edycja Cyklokarpat odbyła się w Wierchomli. Pogoda dopisała, deszczu nie było (choć w sobotę straszyły nas tylko dość spore chmury), temperatura wysoka no i oczywiście PIĘKNE tereny. Trasa maratonu poprowadzona była szutrówkami w okolicach Wierchomli i Szczawnika w tym poprzez szczyt Jaworzynki (1001 m n.p.m) oraz dalej przez Runek (1079 m n.p.m). Świetne tereny, piękna okolica, dobra pogoda i organizacja sprawiły, że moim zdaniem był to najlepszy do tej pory maraton z tej serii. Nasi zawodnicy zajęli następujące miejsca:

1 | KOZDROWICKI Robert | rowery.rzeszow.pl Elektra | Masters giga | 02:56:28
3 | MASŁOWSKI Michał | rowery.rzeszow.pl Elektra | Junior | 01:29:51
8 | WILCZYŃSKI Kamil | rowery.rzeszow.pl Elektra | Elita mega | 01:28:18
18 | ZIĘBA Wojciech | rowery.rzeszow.pl Elektra | Elita mega | 01:46:24

A teraz kilka słów od siebie :D
Trasa super - cały wyścig poszedł po mojej myśli - od początku kontrolowałem sytuację i starałem się nie szaleć zbytnio na kamieniach, żeby nie stracić 3 miejsca. Jechało mi się bardzo dobrze i prawie całą trasę przejechałem z Kamilem :) Trasa oznaczona elegancko, nagrody raczej kiepskie (za 3 miejsce dostałem zapięcie rowerowe) ale za to w losowaniu przyfarciłem i wróciłem do domu z dwoma rowerami (link) xD




Cyklokarpaty #2 - Krosno

Sobota, 24 maja 2008 · Komentarze(3)
Cyklokarpaty #2 - Krosno
Dzisiejszego dnia w Krośnie odbył się drugi maraton z serii "Cyklokarpaty.pl" Nasza drużyna stawiła się w bardzo okrojonym bo tylko 4 - osobowym składzie. A oto wyniki:
Kobiety kategoria ELITA
1 SZYBIAK Ewelina Rowery.Rzeszow.PL Elektra Elita 01:29:52
Mężczyźni kategoria JUNIOR
8 MASŁOWSKI Michał Rowery.Rzeszow.PL Elektra Junior 01:17:18
Mężczyźni kategoria ELITA – dystans MEGA
21 ZIĘBA Wojciech Rowery.Rzeszow.PL Elektra Elita mega 01:34:16
Mężczyźni kategoria MASTERS – dystans GIGA
2 KOZDROWICKI Robert Rowery.Rzeszow.PL Elektra Masters Giga 03:08:06

1. :D

2. Koksy xD

3. ahahahahaha

4. z Wojtusiem


Zapraszam do przeczytania relacji.
Relacja oczywiście z dystansu mega, bo junior na giga nie może ale trudno. Startowaliśmy ze stadionu MOSiR i zaraz za startem czekała nas ogromna kałuża - tam się wszyscy najbardziej wybrudzili... Niedaleko po starcie członek teamu Rowery.Rzeszow.PL Elektra - Robert Kozdrowicki miał groźnie wyglądający wypadek jednak udało mu się wyjść z kraksy "jedynie" z otarciem łokcia i zerwaną szprychą a wyścig ukończył na znakomitej drugiej pozycji na dystansie GIGA, w kategorii Masters. Konkurencja w juniorze na prawdę mocna a samego wyścigu nie można było nazwać wyścigiem MTB. Jechaliśmy cały czas w peletonie. Trasa to 90% asfalt i szutrówki. Kilka osób próbowało uciekać ale było to niemożliwe z powodu wiatru i zaraz zostawali wchłaniani przez peleton. Oznakowanie trasy koszmarne. Dwa razy zgubiliśmy trasę. Z 32km zrobiło się około 40. Średnia z wyścigu 31,5km/h mówi sama za siebie. Ścigaliśmy się wokoło miasta i po okolicznych wioskach drogami publicznymi. Ciekawie np wyglądało kiedy grupa kolarzy zaciskała klamki na zjeździe bo... jechał przed nimi duży Fiat który nie dość, że smrodził spalinami to kurzył spod kół... Na trasie spotykaliśmy jeszcze ciągniki, tiry, samochody osobowe, motorowery i wozy drabiniaste ciągnięte przez konie - moim zdaniem nieporozumienie w takiej ilości... Mimo to jechało mi się całkiem dobrze i wyścig mogę zaliczyć do udanych.