„Żubr… Żubracze… Żebrak?”
Sobota, 28 kwietnia 2007
· Komentarze(0)
„Żubr… Żubracze… Żebrak?” czyli drugi dzień kolejnej edycji wypraw w bieszczady
Drugi dzień zaczął się około 5:50 bo jakoś bez konieczności użycia budzika wszyscy przebudzili się 10minut przed pikaniem. Szybka akcja mycie i wyjazd. Ruszyliśmy z Komańczy w stronę Cisnej. Jechało się całkiem fajnie. Piękne widoki, bieszczadzka mgła
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
w dolinach i zielone góry dodawały energii. Z rana było zimno, więc ubraliśmy się trochę cieplej jednak, kiedy słonko wyjrzało a było to około 9:30 trzeba było się przebrać. Zatrzymaliśmy się przed górką, która wznosiła się przed cisną. Wkładałem dresik do plecaka, kiedy minął nas i zatrzymał się żółty bus (zwany również yellow submarine). W tym odcinku występują: - Wujek Dziuraka „Wiedziałem, że się na mnie zesra”
- Miciu „Czego szukasz? Tu masz kamyk.”
- Łukasz „Smakowy”
- Domin „Ja jestem uzależniony od jedzenia”
- Masło „Ej, ale nie chodź mi po liczniku”
- Seba „Jak będę chrapał to mnie kopnijcie”
Oraz dodatkowo:
- Chmielik „bus driver”
- Magda „kluseczka”
- Maciek „po prostu Maciek”
- Jacek „pogromca skorpionów”
- Artur „zielony”
Tak więc żółta łódź podwodna wyruszyła z rana z Rzeszowa, aby do nas dołączyć. Trasę zaplanowano z Cisnej przez dzikie bieszczadzkie tereny. Z busa wyszła ekipa wymieniona powyżej. Pogadaliśmy chwile i ruszyliśmy. Podjazd, zjazd i jesteśmy w Cisnej. Pod knajpą „Siekierezada”
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
zebraliśmy się w kupę i ruszyliśmy w trasę. Pierwsza część to szuter do Woli Michowej. Szlaki rowerowe w Bieszczadach są świetnie oznakowane. Nie są namalowane na drzewach tylko tak jak znaki drogowe zrobione są przez profesjonalną firmę, która robi np. znaki STOP. Trasa zaczęła się od masakrycznego podjazdu. Artur po prostu szalał. Wymieszał wszystkich i pierwszy wyjechał na górę. Zjazd był również bardzo fajny.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
W pewnym momencie przebiegł przed nami ogromny jeleń – aż zadrżała ziemia. Taki szuterek – parę zjazdów i podjazdów doprowadził nas do miejscowości Żebracze skąd już asfaltem udaliśmy się do Woli Michowej. W międzyczasie trochę zabawy w rzece.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Dominik utopił buty a danielowi nie smakował smalec. Pod sklepem w Woli Michowej nastąpił rozłam. Jedna grupa (bieszczadzka) pojechała do domku w Komańczy a druga grupa (busowa + Masło) ruszyła ku przełęczy Żebrak. Trasa na żebrak nie była łatwa. Długi, ciągnący podjazd zaczął się na samym dole a skończył na samej górze :P Po przejechaniu jakichś 2 km od samego dołu niespodziewanie zahamowali Chmielik z Maćkiem, którzy jechali pierwsi. Nikt nie wiedział, o co chodzi dopóki z prawej strony lasu nie wyszedł piękny Żubr.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Widok na prawdę świetny. Wyszedł sobie byczek na środek drogi i patrzy na nas. Zatrzymaliśmy się i czekaliśmy, co się stanie. Popatrzył sobie, postał i poszedł dalej. Najprawdopodobniej możemy przeczytać o nim tutaj: http://www.lp.gov.pl/media/prasa_o_lasach/wirtualna-polska-oswojony-zubr-nie-chce-zyc-na-wolnosci/
Dalej już tylko pod górę. Na przełęczy
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
odpoczynek i ruszamy dalej. Tym razem czekał nas świetny zjazd, na którym bez problemu wyciągnęliśmy 60km/h mknąc po bitej, wyboistej dróżce. Skręciliśmy w prawo koło wypalani węgla drzewnego, spotkaliśmy dwóch piechurów i zjechaliśmy do asfaltu. W Łubnym w prawo w kierunku Jabłonki tam długaśna serpentyna,
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
na której znowu szalał Artur na swoim AC. Zjazd do Cisnej, zapakowaliśmy się w busa i jazda do Komańczy. Po drodze zatrzymała nas straż graniczna i było trochę śmiechu. W Komańczy standardowo ognicho i super atmosfera – gitara, śpiew itd.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Drugi dzień był najlepszy z całego wyjazdu. Szkoda, że żółta łódź podwodna musiała wybyć wcześniej do Rzeszowa.
darmowy hosting obrazków
Drugi dzień zaczął się około 5:50 bo jakoś bez konieczności użycia budzika wszyscy przebudzili się 10minut przed pikaniem. Szybka akcja mycie i wyjazd. Ruszyliśmy z Komańczy w stronę Cisnej. Jechało się całkiem fajnie. Piękne widoki, bieszczadzka mgła
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
w dolinach i zielone góry dodawały energii. Z rana było zimno, więc ubraliśmy się trochę cieplej jednak, kiedy słonko wyjrzało a było to około 9:30 trzeba było się przebrać. Zatrzymaliśmy się przed górką, która wznosiła się przed cisną. Wkładałem dresik do plecaka, kiedy minął nas i zatrzymał się żółty bus (zwany również yellow submarine). W tym odcinku występują: - Wujek Dziuraka „Wiedziałem, że się na mnie zesra”
- Miciu „Czego szukasz? Tu masz kamyk.”
- Łukasz „Smakowy”
- Domin „Ja jestem uzależniony od jedzenia”
- Masło „Ej, ale nie chodź mi po liczniku”
- Seba „Jak będę chrapał to mnie kopnijcie”
Oraz dodatkowo:
- Chmielik „bus driver”
- Magda „kluseczka”
- Maciek „po prostu Maciek”
- Jacek „pogromca skorpionów”
- Artur „zielony”
Tak więc żółta łódź podwodna wyruszyła z rana z Rzeszowa, aby do nas dołączyć. Trasę zaplanowano z Cisnej przez dzikie bieszczadzkie tereny. Z busa wyszła ekipa wymieniona powyżej. Pogadaliśmy chwile i ruszyliśmy. Podjazd, zjazd i jesteśmy w Cisnej. Pod knajpą „Siekierezada”
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
zebraliśmy się w kupę i ruszyliśmy w trasę. Pierwsza część to szuter do Woli Michowej. Szlaki rowerowe w Bieszczadach są świetnie oznakowane. Nie są namalowane na drzewach tylko tak jak znaki drogowe zrobione są przez profesjonalną firmę, która robi np. znaki STOP. Trasa zaczęła się od masakrycznego podjazdu. Artur po prostu szalał. Wymieszał wszystkich i pierwszy wyjechał na górę. Zjazd był również bardzo fajny.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
W pewnym momencie przebiegł przed nami ogromny jeleń – aż zadrżała ziemia. Taki szuterek – parę zjazdów i podjazdów doprowadził nas do miejscowości Żebracze skąd już asfaltem udaliśmy się do Woli Michowej. W międzyczasie trochę zabawy w rzece.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Dominik utopił buty a danielowi nie smakował smalec. Pod sklepem w Woli Michowej nastąpił rozłam. Jedna grupa (bieszczadzka) pojechała do domku w Komańczy a druga grupa (busowa + Masło) ruszyła ku przełęczy Żebrak. Trasa na żebrak nie była łatwa. Długi, ciągnący podjazd zaczął się na samym dole a skończył na samej górze :P Po przejechaniu jakichś 2 km od samego dołu niespodziewanie zahamowali Chmielik z Maćkiem, którzy jechali pierwsi. Nikt nie wiedział, o co chodzi dopóki z prawej strony lasu nie wyszedł piękny Żubr.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Widok na prawdę świetny. Wyszedł sobie byczek na środek drogi i patrzy na nas. Zatrzymaliśmy się i czekaliśmy, co się stanie. Popatrzył sobie, postał i poszedł dalej. Najprawdopodobniej możemy przeczytać o nim tutaj: http://www.lp.gov.pl/media/prasa_o_lasach/wirtualna-polska-oswojony-zubr-nie-chce-zyc-na-wolnosci/
Dalej już tylko pod górę. Na przełęczy
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
odpoczynek i ruszamy dalej. Tym razem czekał nas świetny zjazd, na którym bez problemu wyciągnęliśmy 60km/h mknąc po bitej, wyboistej dróżce. Skręciliśmy w prawo koło wypalani węgla drzewnego, spotkaliśmy dwóch piechurów i zjechaliśmy do asfaltu. W Łubnym w prawo w kierunku Jabłonki tam długaśna serpentyna,
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
na której znowu szalał Artur na swoim AC. Zjazd do Cisnej, zapakowaliśmy się w busa i jazda do Komańczy. Po drodze zatrzymała nas straż graniczna i było trochę śmiechu. W Komańczy standardowo ognicho i super atmosfera – gitara, śpiew itd.
darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków
Drugi dzień był najlepszy z całego wyjazdu. Szkoda, że żółta łódź podwodna musiała wybyć wcześniej do Rzeszowa.
darmowy hosting obrazków