Szlifowanie asfaltu

Czwartek, 3 czerwca 2010 · Komentarze(10)
Planowana seta po szosie wyszła, niestety z małymi utrudnieniami. Już na samym początku lary złapał kapcia w szytke i musiał wracać do domu. Później jechało się całkiem ok, aż do Wyżnego gdzie przeszlifowałem trochę asfaltu i zostawiłem na nim trochę skóry (dosłownie). Stare rany zdarte na nowo i doszło kilka świeżych... Uwaliłem manetkę lewą (pękła pokrywka ale wszystko działa) i skrzywiłem hak... Było to na ~80 kilometrze.













Komentarze (10)

widzę że nie tylko ja mam takie problemy z hakiem i z łokciami, współczuję bo doskonale wiem jak takie małe coś potrafi boleć...

karotti 14:53 środa, 9 czerwca 2010

musiało boleć:/

maniek85 07:39 wtorek, 8 czerwca 2010

walczyłem wczoraj z hakiem i go urwałem :/
Znowu muszę dorabiać u Maćka...

misiek 12:54 poniedziałek, 7 czerwca 2010

No i tak mawiają że najbardziej dotkliwe i widoczne to są gleby na szosie...

kamileq 22:24 niedziela, 6 czerwca 2010

No to pięknie, kolejne walki z hakiem czas rozpocząć :D

Pixon 10:57 niedziela, 6 czerwca 2010

ja tez dziś z szosowcami byłem tylko że w większej grupce...

sebol 18:40 czwartek, 3 czerwca 2010

Tu by się cała zbroja do zjazdów przydała;)

azbest87 16:21 czwartek, 3 czerwca 2010

UUU takie rany boleśnie się goją, wiem z własnego doświadczenia ;) Pozdrawiam.

bikeluq 15:41 czwartek, 3 czerwca 2010

Ojoj, wielce buba. Kalectwo :D

miciu22 13:41 czwartek, 3 czerwca 2010

patrząc na Twoje przygody proponuje zakup kombinezonu na motor :D

wlochaty 13:32 czwartek, 3 czerwca 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iejle

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]