Bieszczadzki Hardcore #1

Sobota, 24 lipca 2010 · Komentarze(4)
Ponieważ ostatnio w dużej ilości jeździłem po szosie - parę dni temu z Piotrusiem wpadliśmy na pomysł, żeby śmignąć gdzieś w góry i zaznać odrobinkę hardkoru. Przypomnieliśmy sobie, że parę lat(?) temu w bikeboardzie zachwalali tereny na granicy Polsko-Słowackiej. Dokładniej - chodzi o ten artykuł: KLIK My zdecydowaliśmy się jednak zmodyfikować trasę co wyszło w sumie nie wiadomo czy na dobre czy na złe. W wyprawie uczestniczyli oprócz mnie Miciu, Włochaty i Piotrek

Do Cisnej Dojechaliśmy dość późno - w okolicach godziny 10 co na dobry początek gwarantowało upalną temperaturę. Rozładowaliśmy się, odwiedziliśmy sklep i wsiedliśmy na rowery.

Rozpakowywanie, fot. Włochaty


Nasza zmodyfikowana trasa zaczynała się koło Siekierezady czerwonym szlakiem i marszem z buta na Małe Jasło. Teperatura dołożyła nam dodatkowych emocji i na górze okazało się, że nie ma już połowy wody w bidonie. Kolejne górki zdobywaliśmy śpiewająco a raczej śpiewając, żeby umilić sobie marsz w trawie po łokcie. Tylko gdzieniegdzie dało sie jechać w siodle... Na zjeździe z Jasła Miciu (ALE) urwał linkę od przerzutki ale na szczęście miał zapasową.

Piotruś vel. Boski Pedro, fot. Włochaty


Kiedy sytuacja zaczynała zahaczać o dramatyczną (koniec wody, pot kapiący z łokci + zmęczenie), naszym oczom ukazało się źródełko. Niestety po podejściu okazało się, że woda z niego nie płynie. Wtedy to zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w kiepskiej sytuacji. Robiliśmy często przerwy, jedliśmy borówki i tak do Dziurkowca, gdzie wiedzieliśmy, że mamy gwarantowany wodopój. Tam też zrobiliśmy dłuższą przerwę i snickersowy piknik. Widoki są tam piękne - na polskie i słowackie Bieszczady.

Boróweczki, fot Miciu


Droga na Dziurkowiec, fot. Włochaty


Na jednym ze szczytów, fot. Włochaty



Trasa dalej prowadziła grzbietami. Zaczynało nas już nudzić tyranie góra - dół i czekaliśmy na ostateczny zjazd do Wetliny. Dotarliśmy na Paprotną która rozpoczęła najlepszy wg mnie odcinek tej trasy. Niestety Miciu na korzeniach dość widowiskowo się wypieprzył. Uszkodził sobie lekko nogę czego konsekwencją było sprowadzanie roweru na stromych odcinkach.

Pozowanie, fot. Miciu


I w dół, fot. Włochaty


W dół z Miciem po crashu, fot. Włochaty


Podczas zjazdu minęliśmy dość sporo osób które niekiedy łapały się za głowę i życzyły nam powodzenia. Jeden pan zainteresował się jakie mamy hamulce w rowerach i chwilę z nim porozmawialiśmy o sprzęcie. A zjazd sam w sobie był świetny. Przypominał trochę te w Beskidzie Sądeckim, gdzie luźne kamienie jadą w dół razem z bikerem.

Ostatecznie dojechaliśmy do Wetliny i stamtąd prosto asfaltem do Cisnej.

Podsumowując: Trasa to istny hardcore ale nie zachwalałbym jej jednak tak jak miało to miejsce w bB. Ten "super hiper mega odlot singletrack" nie jest wcale taki odlotowy, no chyba, że chodziło im o odlotowe widoki - wtedy się zgodzę. Ogólnie trasa BARDZO męcząca i wymagająca technicznie. na 27km zrobiliśmy ponad 1400m przewyższenia co mówi samo za siebie.

Komentarze (4)

Kurde ale bym posmigał! :)
Będziecie jechać to dajcie znać:)

kundello21 12:37 wtorek, 10 sierpnia 2010

pomogą - wszystko zjechaliśmy :)

misiek 21:23 sobota, 24 lipca 2010

yeah, mocny objazd gwarantujący mega widoczki i wrażenia! a na takie luźne kamiory to chyba nawet i tarcze nie pomogą...

k4r3l 21:22 sobota, 24 lipca 2010

nie boski pedro tylko boski lopez :D albo Alejandro Ale-ale-jandrooo

wlochaty 19:17 sobota, 24 lipca 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa baczy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]