Nie chciało mi się za bardzo iść na rower samemu więc trochę się z tym ociągałem. Piotrek chciał iść dopiero o 18 więc ostatecznie, troszkę niechętnie, wyjechałem z domu sam. Zjechałem z podjazdu a tu Wojtek szosą śmiga. Też dopiero wyjechał, więc na szczęście nie musiałem samemu pokonywać kilometrów. W sumie jazda miała być dość lekka bo następnego dnia Bieszczady ale wyszło jak zawsze ;) Najpierw zjazd do Tyczyna, później Podjazd na Łany, zjazd do parku linowego i podjazd tą samą drogą, zjazd z Matysówki 2 strony i podjazd na Matysówkę, zjazd Słociną i podjazd w Malawie koło kościoła, znowu zjazd Słociną, chwilę po mieście odprowadzić Wojtka do domu i akurat była 18 więc szybki telefon do Piotrka i z nim jeszcze na Przylasek. W efekcie wyszło spore przewyższenie bo na pierwszych 33km mieliśmy już 700 w pionie.
Po wczorajszym nie odechciewało mi się jazdy więc wziąłem brata na szybką szoskę koło domu. W efekcie zrobiliśmy dwa podjazdy - Monte Borówki i Monte Matysówka z Chmielnika.
Nareszcie w domu ;) Pierwsza jazda z Piotrkiem i bratem po szosie. Na początku uderzyliśmy na Tyczyn i przylasek, Później po niedobrym jogurcie w Czudcu pojechaliśmy w kierunku Niechobrza - czyli podjazd pod krzyż. Po zjeździe a przed Racławówką spotkaliśmy Micia i razem skierowaliśmy się w stronę Rzeszowa. Na podkarpackiej spotkaliśmy jeszcze Artura z kolegą i ustaliliśmy, że na weekendzie jedziemy w Bieszczady ;)
Na dziś na 9 rano zaplanowany był trening sekcji AZS. Na zbiórce pojawiło się 4 osoby + ja. Trasa miała wyglądać bardzo podobnie jak moja wczorajsza: 2x ŻTC jednak po rundkach zdecydowaliśmy się odprowadzić Marcina do Pabianic. W międzyczasie Paulina złapała kapcia. W Pabianicach zdecydowaliśmy się nie wracać tą samą drogą a przez Górkę Pabianicką co w rezultacie dało ponad 100km i lekki zgonik z mojej strony - 1,5 snickersa to za mało na śniadanie. Na koniec jeszcze shake w maku i jazda do domu. Pechowo, na Piłsudskiego, Paulina znowu złapała kapcia, którego naprawialiśmy w inter sporcie.
Wyjechałem przed 19 i jechało się bardzo przyjemnie. Pierwsze kółko mocniej, drugie trochę słabiej ;) Wymieniłem ostatnią bateryjkę w Polarze i tym razem prędkość już nie świruje :)
W końcu mam tracka pętli - naprawili mi telefon (na szczęście w ramach gwarancji)
Wypad w Bieszczady odwołany, więc trzeba było coś wymyślić. Jako, że byłem w Rzeszowie to górki musiały być i po południu pojechaliśmy z Piotrkiem i Wojtusiem do Strzyżowa. Na trasie pobłądziliśmy 3 razy i widzieliśmy ślady ekipy która o 6:30 wyjechała spod Tesco i jechała tą trasę w odwrotnym kierunku. Na szczęście zdążyliśmy przed oberwaniem chmury które zaczęło się dokładnie jak wsiedliśmy do samochodu.