Pierwszy raz płaskie w Polsce w tym roku ;) Traska przez Trzcianę, Bratkowice i Nową wieś. Jakoś mi się dziś średnio chciało jeździć aczkolwiek na górce w Trzcianie było mocno.
Wyjazd w zastępstwie za Szczawnice jako, że pogoda była średnia. Sam początek dość sporo opóźniony bo wyjechaliśmy z Rze dopiero po 12. Plan był pokręcić się w okolicach folusza i nagrać przy okazji jakiś luźny filmik. Fajnie, że Beskid Niski jest tak niedaleko :) Tereny są ładne i jeździ się tam super. Start z Folusza i już koło szlabanu pierwsze atrakcje ;) Później długi podjazd rozwalonym asfaltem i wbijamy na właściwy szlak. Zdobywamy w sumie dwa szczyty i ogarniamy kilka fajnych zjazdów. Po drodze łapie nas burza a na końcu Piotrek łapie dwa kapcie i ostatnią część trasy musi ładować z buta (w sumie z 8km).
Luźna traska pod wieczór z paroma osobami w tym z Piotrem i Magdą. Okolice Tyczyna i Lubenii. Tylko pod Rocha na powrocie do domu troszkę mocniej pojechałem (stąd ten HR Max) :)
Jak wstałem rano, poczułem taką niemoc... Na szczęście za Iwierzycami puściło i jechało się bardzo dobrze. Po drodze spotkaliśmy porozrywany peleton z przystanku. Najdalszym punktem trasy była Wiśniowa a niezawodnym posiłkiem podczas jazdy:
Po 4 dniach przerwy trzeba było się gdzieś w końcu ruszyć. Standardowo więc pojechaliśmy na górki: Rzeszów - Przylasek - Lubenia ścianka - Sołonka - Żarnowa - Pstrągowa - Niechobrz. Nowe koła niosą jak szalone. Nie spodziewałem się aż takiej różnicy :) Wszystkim którzy się zastanawiają nad takim zestawem, w 101% polecam :)
Co za dużo to chyba jednak nie zdrowo ;) Po wczorajszym basenie i rowerze dzisiaj jechało mi się totalnie źle. Nie dość że rezerwy mocy nie było żadnej to jeszcze tętno nie chciało wejść na wyższy poziom niż 165 pomimo tego,że góry dziś nie byle jakie. Po kolei: Budziwój WSiZ, Błażowa - Kąkolówka, Lecka, Przylasek, Roch. Jutro dzień odpoczynku.
Dziś Univega przeszła prawie kompletny serwis po ostatniej jeździe w deszczu. Skończyłem po 20 więc czasu na jazdę było mało. W międzyczasie wpadł Piotrek i po walce z wszelkiego rodzaju sprzętem wyruszyliśmy na traskę przez Wolę Rafałowską i Albigową, Kraczkową, Malawę itd. Płaski odcinek z Albigowej do Rzeszowa poszedł nam bardzo szybko. No dobra, zaginaliśmy się :) Średnia też wyszła OK.